Niedawno w artykule „Uprowadzenie Agaty” pisaliśmy o aresztowaniu mieszkanki powiatu siedleckiego. Oto finał tej historii.

Stało się już tradycją, że w Siedlcach wiosna jest witana Biegiem Ogińskiej.
Przypadek pani Agaty poruszył naszych Czytelników. Fot. red.
Niedawno w artykule „Uprowadzenie Agaty” pisaliśmy o aresztowaniu mieszkanki powiatu siedleckiego. Oto finał tej historii.
Pani Agata została ukarana grzywną w wysokości kilkuset złotych za prowadzenie pojazdu bez wymaganych uprawnień. Nie zapłaciła jej, bo znajdowała się w trudnej sytuacji ekonomicznej. To przyniosło nieprzyjemne konsekwencje. Pani Agata została zabrana z domu przez sześciu funkcjonariuszy (którzy działali zgodnie z prawem, bo mieli nakaz sądowy) i osadzona w zakładzie karnym dla kobiet. (pisaliśmy o tym TUTAJ)
Areszt za karę grzywny
Sprawa pani Agaty poruszyła naszych czytelników. Szczególnie fakt, że prawo zadziałało tak szybko i z wyjątkową wręcz determinacją. Kara grzywny została zamieniona na karę aresztu. Dzień odsiadki za każde 25 złotych. Pani Agacie wyszło 28 dni aresztu. I nie miał znaczenia fakt, iż w czasie zatrzymania była na zwolnieniu lekarskim. Uległa bowiem groźnemu wypadkowi i przez pół miesiąca przebywała w szpitalu z połamanymi żebrami i obojczykiem.
Wśród komentarzy internautów przewijała się opinia, że prawo jest silne wobec słabych, a słabe wobec silnych. Choć były też zdania, że prawo musi być skuteczne i należy go przestrzegać we wszystkich sytuacjach.
Odbieraliśmy też telefony od czytelników, którzy pytali o dalsze losy aresztowanej kobiety. A te okazały się pomyślne, przede wszystkim dla pani Agaty i jej rodziny.
– Żona jest już w domu – poinformował nas mąż pani Agaty. – W podwarszawskim areszcie przebywała przez tydzień. Ten czas bardzo nam się dłużył, szczególnie dzieciom. Bardzo się niepokoiliśmy o zdrowie żony, która nie doszła jeszcze do siebie po wypadku drogowym. Poza tym ma inne dolegliwości, choćby duże nadciśnienie, a kiedy policja zabierała ją z domu, nie zabrała ze sobą żadnych leków. Ten tydzień za kratkami był dla niej dodatkowym wielkim stresem. Teraz jest już z nami i dochodzi do siebie.
– W domu nie mieliśmy pieniędzy na uregulowanie takiej kwoty – dodaje mąż. – Może niektórzy tego nie rozumieją, ale 700 złotych plus dodatkowe koszty to dla nas teraz nieosiągalna kwota. Na szczęście przyszedł nam z pomocą członek rodziny, który zapłacił za małżonkę. Najgorsze jest to, że ta sprawa bardzo źle odbiła się na psychice naszych dzieci, które zresztą były świadkami zatrzymania żony.
Na aresztowanie kobiety zareagowała nie tylko rodzina pani Agaty, ale także obce osoby. Mieliśmy między innymi telefon od nauczyciela ze szkoły, do której chodzą dzieci aresztowanej. Rozpoznał on bohaterkę naszego reportażu, choć nie podawaliśmy w nim bliższych szczegółów. Nauczyciel dopytywał, co dzieje się z panią Agatą.
– Jeśli nadal jest zatrzymana, to może nasza szkoła zorganizuje jakąś pomoc dzieciom i rodzinie? – proponował.
– Poruszył nas los tej pani, która na własnej skórze poczuła, jak bezwzględnie, choć zapewne zgodnie z prawem, potrafi działać „tak zwany” wymiar sprawiedliwości – zadzwoniła czytelniczka. – Moja znajoma jest gotowa zapłacić te 700 zł i umożliwić tej pani powrót do domu. A swoją drogą, to ile to wszystko będzie kosztowało nas, podatników? Koszty miesięcznego pobytu w areszcie to zapewne ładnych kilka tysięcy złotych. Owszem, prawo musi być respektowane. Tylko czy areszt dla matki, jak przeczytałam, trójki dzieci, to najlepsze rozwiązanie? Może by tak zamiast tego zastosować jakieś prace społeczne? Ale słyszymy, że sądy są zawalone pracą i może nie mają czasu, aby się nad wszystkimi roztkliwiać...
najstarsze
najnowsze
popularne