Oglądasz w telewizji reportaż o młodych ludziach szprycujących się dopalaczami i myślisz z ulgą, że to odległy i cudzy problem? To mylisz się. W Siedlcach dopalacze są tak samo popularne i łatwo dostępne.
Siedlce, blok przy Sokołowskiej, godzina 3 w nocy. Na klatce schodowej dym i ogień. Straż pożarna interweniuje.
– Ktoś podpalił wózek dziecięcy – opowiadają mieszkańcy bloku. – Mamy już dość! Kiedy to się skończy?!
Mieszkańcy kojarzą to zdarzenie ze sklepem funkcjonującym w pobliżu. Odwiedzają go chętnie młodzi ludzie. A potem... Dziwnie się zachowują. Są głośni, pobudzeni, strach zwrócić uwagę.
Mieszkańcy otwarcie przyznają: – Przecież to sklep z dopalaczami! Czy naprawdę nic z tym nie można zrobić?!
„Dopalacz?! Nigdy w życiu!”
Oficjalnie czegoś takiego, jak „dopalacz” w asortymencie takich sklepów nie ma. – Są za to akcesoria hinduskie, albo taki uroczy wynalazek, jak „nawóz do uprawy roślin Iskra Boża”. I młodzież je ten nawóz ile wlezie – opowiadają policjanci.
„Nawóz” nie znajduje się na liście produktów zakazanych, więc legalnie się go sprzedaje. Takie produkty są dostępne do czasu, kiedy, na przykład, kontrole Sanepidu, a potem analizy chemiczne nie wykażą, że są w nich składniki niebezpieczne dla zdrowia i życia ludzi. Co wtedy? Znika nazwa „Iskra Boża”, a pojawia się nowa, równie obiecująco brzmiąca. (...)
Więcej w papierowym i e-wydaniu "TS" (nr 47)
Zostało Ci do przeczytania 75% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 47/2014:
najstarsze
najnowsze
popularne