REKLAMA
8.6 C
Siedlce
Reklama

Janusza Gajosa opowieść o postrzeganiu życia

Janusza Gajosa można podziwiać na scenie czy w filmie. Fotografie jego autorstwa – od 19 do 31 października – w Akademickiej Galerii Fotografii przy ul. Sienkiewicza 51 w Siedlcach, w ramach kończącego się dziś X Festiwalu Nauki i Sztuki. Jak mówi aktor, są “owocem jego pospiesznie i ukradkiem uprawianej za plecami Melpomeny miłości z fotografią”.

Po raz pierwszy pokazał swoje fotografie publiczności w maju 2002 r., w Katowicach. Powiedział wówczas: "Cała przyjemność nie leży w robieniu zdjęć. Mój aparat sam robi zdjęcia. Najprzyjemniejsze jest siedzenie nocami przy komputerze i przerabianie fotografii tak, żeby odrealnić świat". Kiedy po wernisażu przejrzał wpisy do księgi pamiątkowej – odetchnął z ulgą. – Nikt nie napisał: niech pan się nie wygłupia – wspomina.


W Siedlcach jednych zaskoczył niewysokim wzrostem, innych ujął ciepłem i niepewnością. Wszystkich oczarował nie tylko fotografiami, ale i tak dobrze znanym, bez trudu rozpoznawanym głosem.


Jego zdjęcia „są dotknięte komputerem” z dwóch powodów. Po pierwsze „trzeba było popracować nad kompozycją”, a po drugie „starałem się je ciut odrealnić. Jednak zależało mi, żeby tych narzędzi komputerowych prawie nie było widać” – przyznał.


– Komputer to dzisiejsza ciemnia. Magię działań w ciemni, z którymi nie miałem okazji mieć do czynienia i bardzo tego żałuję, zastąpiła myszka i narzędzia programów do obróbki zdjęć. Korzystam z tych dobrodziejstw coraz ostrożniej i staram się ich nie nadużywać. Czasem korci mnie, żeby gotowy obrazek potraktować jakimś narzędziem i odrobinę go „odrealnić” – wyznał.


Janusz Gajos zawsze podkreśla jednak, że w teatrze czy filmie robi to, za co bierze odpowiedzialność jako zawodowiec. – W przypadku fotografii jest z tym różnie. Staram się jak najlepiej, ale nie mogę wziąć pełnej odpowiedzialności. Cieszę się, że niektóre zdjęcia są takie, jak ja chciałem, a nie aparat.


– Fotografowanie daje mi niezwykłą możliwość nauki od podstaw. Poznaję mechanizm działania aparatu, metody obróbki zdjęć. Czuję się, jakbym poszedł do szkoły. Kupiłem kilka książek, bo uważam, że najpierw trzeba solidnie nauczyć się rzemiosła, a dopiero potem można bawić się w sztukę – powiedział 4 lata temu, przy okazji otwierania kolejnej wystawy w Galerii Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej.


Fotografuje od jakichś 10 lat. Wtedy mógł sobie pozwolić na pierwszy dobry aparat. Zaczynał jak wszyscy – od zdarzeń rodzinnych, wakacji, pejzaży z wyjazdów w jakieś miejsca ciekawe. Podobno najczęściej robi zdjęcia z samochodu.


Jak szuka tematów? Coś przykuwa jego wzrok i zaczyna czuć, że kawałek natury, który mm przed oczami, spodobałby mu się na zdjęciu. To wszystko. Na początku chce mieć ten obrazek tylko dla siebie. To, że może go potem wydrukować na kartce, fascynuje go. Wreszcie przychodzi moment, kiedy chce podzielić się swoimi wrażeniami z innymi, zrobić wystawę. Ale kiedy rusza maszyna organizacyjna, chowa się po kątach i zaczyna mieć wątpliwości, czy było to warte zachodu. Nie przepada za medialnym szumem. Nie lubi być fotografowany.


– Rozmawiałem kiedyś z zawodowym fotografem. Powiedział, że to nic wstydliwego pokazywać własne zdjęcia. Wszyscy je robimy. A jak już człowiek zarejestruje coś, co mu się spodobało, to co potem z tym zrobić? Trzymać w komputerze? W albumie? W szufladzie? Jak długo można trzymać w szufladzie rzeczy, które są nam dosyć bliskie i drogie? – pyta aktor.


Swoje zdjęcia pokazywał w: Zielonej Górze, Poznaniu, Kazimierzu Dolnym, trzykrotnie w Galerii Katarzyny Napiórkowskiej w Warszawie, Sztokholmie. „Prace, które można oglądać w Galerii Akademickiej w Siedlcach, stanowią część retrospektywy, jaka miała miejsce w Kazimierzu Dolnym w tym roku. Tam postanowiono pokazać moje dokonania nie tylko ściśle zawodowe, ale również to, co nafotografowałem przez te kilka lat – powiedział, otwierając wernisaż.


Zobaczymy tu zdjęcia z podróży – tych bliższych (Gdynia, Kazimierz Dolny), i tych dalszych (Wenecja, Toskania, Lizbona, Nowy York, Jerozolima). Pejzaże, „widokówki” i scenki z ulicy. Kadry, utrwalające emocje, ruch, pasję. Mimo iż Janusz Gajos wspominał, że lubi podpatrywać, a nie bezceremonialnie patrzeć, fotografować tak, by osoby, którym robi zdjęcia, nie widziały tego, na większości prac ich bohaterowie odważnie patrzą prosto w obiektyw. I co ciekawe, nie są to spojrzenia pełne złości czy zażenowania.


Są też portrety osób ze środowiska aktorskiego. Znanych, lubianych i podziwianych. Andrzeja Łapickiego, z którym pracują wspólnie przy "Iwanowie", Danuty Stenki – z próby tego spektaklu. Jest kilka zdjęć z prób "Miłości na Krymie" czy "Rewizora". Są takie sławy, jak: Gustaw Holoubek, Zbigniew Zapasiewicz, Jan Englert, Piotr Cieplak, Jerzy Jarocki, Ignacy Gogolewski, Danuta Szaflarska, Sławomir Mrożek i Igor Przegrodzki. Ten ostatni był tak zadowolony z portretu, że chciał zapłacić za niego fotografowi.


Będąc aktorem, ma tę przewagę nad „zwykłymi śmiertelnikami”, że na co dzień pracuje z osobami, które oni widzą albo na scenie, albo w okienku telewizora, albo, przy wyjątkowym szczęściu, spotykają je przypadkiem na ulicy. Współpraca ta zaowocowała nie tylko możliwością sportretowania ludzi-legend polskiej sceny czy sztuki, ale i zaufaniem, które pozwoliło na plastyczne, niejednokrotnie robione z bardzo bliska zdjęcia.


– Mam nadzieję, że udało mi się sfotografować różne rodzaje samotności i aktywności ludzi teatru. Chciałem uchylić kilka tajemnic teatru: sufler bez budki, charakteryzacja, zmiana dekoracji – wspomina. W swojej fotograficznej wyprawie po teatrze zajrzał do podziemi Teatru Narodowego. Zauważył "osamotnione" freski Jerzego Grzegorzewskiego, niegdyś będące elementem scenografii do spektaklu. Dostrzegł też "bęben do robienia wiatru", wykonany współcześnie na użytek przedstawienia. – Takiej maszyny używano w teatrze jeszcze całkiem niedawno. Przed epoką magnetofonu i innych urządzeń elektronicznych, w które są wyposażone dzisiejsze teatry – dodaje.


– Dzięki pani Halinie Cholewce, która zaaranżowała wystawę tak, że te fotografie wiszą w takiej, a nie innej kolejności, że te a nie inne sąsiadują ze sobą, odkryłem coś, czego nie podejrzewałem. Fotografowałem rzeczy, tak jak każdy z nas, ludzi, pejzaże, zdarzenia. Ale nie podejrzewałem, że to się da ułożyć w opowieść. Opowieść o postrzeganiu życia. I za to jestem bardzo serdecznie wdzięczny – powiedział na wernisażu w Siedlcach.

Aneta Abramowicz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Kolizja na DK19: 19-latka wyprzedzała ciężarówkę

W Mszannej (gm. Olszanka) 19-latka po tym jak wyprzedziła ciężarówkę, wpadła do rowu. Jej samochód koziołkował.

Żelków: Samochód uderzył w butlę gazową na prywatnej posesji

Na ul. Głównej w Żelkowie samochód osobowy wjechał w butlę gazową znajdującą się na prywatnej posesji.

Grzybiarze, uważajcie na żmije!

Dziś do redakcji zgłosił się pan Daniel z Siedlec,...

Zmarł Artur Kozłowski

20 września 2024 r. zmarł Artur Kozłowski właściciel i...

80. lat LO w Łochowie (zdjęcia)

Liceum Ogólnokształcące w Łochowie im. Marii Sadzewiczowej w Łochowie...

Siedlce: Upadek z wysokości

Podczas prac budowlanych przy ul. Konarskiego w Siedlcach doszło...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje